sobota, 4 kwietnia 2009

Co się stało z Królem?


Dokładnie 3 lata temu Ronaldo de Assís Moreira, znany jako Ronaldinho był na dzień przed pojedynkiem jego ówczesnego klubu,czyli Barcelony z Benficą Lizbona w ramach rozgrywek LM. Ronaldinho zagrał jak zwykle kapitalnie,pokazał masę zagrań nie z tej ziemi, nie trafił co prawda z karnego, ale strzelił bramkę z gry (swoją drogą po kapitalnej akcji FCB), a to co mi zapadło w pamięć to komentarz pana Borka spowodowany kolejnym świetnym zagraniem Roniego, a brzmiał on mniej więcej tak ,,Ronaldinho pokazał nam akcję rodem z PlayStation,niezwykłą,niesamowitą. Drodzy państwo,nie ma większej przyjemności niż oglądanie tego zawodnika w grze". Nie wiedzieć czemu ten tekst zapadł mi niesamowicie w pamięć i myślałem sobie wówczas, że widzę na boisku zawodnik,który pokazuje futbol nowej ery i że świat zapamięta go na wieki. A tu dziś,gdy rozmawiamy o R10/R80 to wielu ,,fanów footballu" myśli, że gra on nadal w Barcie, albo że zakończył już karierę. Bo tak naprawdę dziś Ronnie jest niespełnionym hitem transferowym (KITEM) władz Milanu, z 9 bramkami na koncie, strzelonych na początku sezonu, z niezwykłą nadwagą. Nagle znowu wspomina o miłości do Katalonii i chęci powrotu do klubu z miasta Gaudiego. Czyli w przeciągu 3lat piłkarz, którego każdy kibic znał i uznawał za najlepszego, który miał szansę na piłkarskiego Wielkiego Szlema (LM, Primera Division, Mistrzostwo Świata, Złota Piłka France Football) zmienił się w otyłą,ciągle kontuzjowaną i obrażoną gwiazdkę, która nie odrodziła się fizycznie nawet w najlepszym centrum badań piłkarskich na Świecie, która gra na niziutkim poziomie i której widzi się rychły koniec wielkiej kariery w klubie typu Man City. Jak to się właściwie stało? Co zrobił Ronaldinho z samym sobą, by doprowadzić się do takiego stanu? Dlaczego nikt mu nie pomógł?



Główną przyczyną tej, nazwijmy to tragedii wielkiego piłkarza był ON SAM, czyli jego nietypowy i trudny charakter, gwiazdorskie zapędy, pewnego rodzaju narcyzm życiowy oraz nieprofesjonalne podejście do obowiązków. Po całej masie sukcesów popularny Królik stał się liderem nie tylko na boiskach,ale także w barcelońskich dyskotekach, w których przez 2 dobre sezony balował często do białego rana. Nie miał on już tej chęci i motywacji do ciężkiej, żmudnej pracy na treningach, gdyż jest on klasycznym przykładem osoby mającej wręcz na czole wypisane ,,Carpe Diem". Zaowocowało to fatalnym przygotowaniem motorycznym, szybkościowym, wytrzymałościowym i fizycznym w sezonach 2006/07 i 07/08. Stąd też dopadały go niezwykle często kontuzje właśnie z tym problemami powiązane i nie pozwalało mu to również na uzyskanie i co ważniejsze utrzymanie wysokiej i stabilnej formy. I tak oto problemy z nadwagą stały się dla niego prawdziwą zmorą, gdyż za najlepszych lat opierał swą fantastyczną grę o nic innego jak kapitalne przygotowanie atletyczne, co pozwalało mu na tak szybki i niekonwencjonalny drybling. Jego ekscesy w szatni Barcelony z Samuelem Eto'o i innymi zawodnikami, częste spóźnianie się na treningi, specjalne traktowanie przez Franka Rijkaarda spowodowały, że odbiła mu przysłowiowa palma, zaczął całkowicie olewać zespół, przychodził na treningi osłabiony (parę razy zdarzyło mu się zwymiotować podczas porannych zajęć), większość czasu spędzał w dyskotekach,świetnie się przy okazji bawiąc. Właśnie jego problemy z ciągłymi balangami były powodem takiego, a nie innego odejścia z Camp Nou, gwoździem do trumny w tej kwestii była zabawa do 4 nad ranem, podczas gdy koledzy z zespołu przygotowywali się do niezwykle ważnego meczu rewanżowego z Manchesterem United na Old Trafford. Swoją drogą dziwi mnie fakt,że nie było jakiegoś wielkiego pożegnania z klubem z Katalonii w wykonaniu byłego piłkarza PSG, niby wraz z zakończeniem sagi ,,Ronaldinho w Milanie" został zakopany topór wojenny między klubem a piłkarzem i wspierającym go agentem (nota bene bratem piłkarza), ale powinno nastąpić wielkie pożegnanie wielkiego piłkarza, na które przyszłoby wielu fanów, dla których Ronie był i zawsze będzie (o ironio) idolem. Ronniego zniszczyły także wszelkiego rodzaju używki, od alkoholu, dobrego jedzenia, sexu po podobno nawet narkotyki.

Ale czemu nie zmieniło się to w Milanlab? Sam nie wiem,zapewne jest to kwestia psychiki Ronaldinho, któremu nadal nie chce się pracować na treningach i myśleć o zrzuceniu zbędnych kilogramów.Choć uśmiech nie zszedł mu z twarzy a znak surfera dalej jest aktualny, to na pewno nie jest już ten sam,jeden,wielki,niepowtarzalny Ronaldinho Gaucho.
Na koniec chciałbym się zastanowić jaka może być przyszłość królika. Być może odbuduje się trochę fizycznie i wróci do gry na jakimkolwiek poziomie w barwach Milanu, albo zacznie się coś w stylu ,,Ronaldinho,czyli jednoosobowy objazdowy cyrk", gdzie Ronnie po prostu zacznie zwiedzać wiele krajów, od Anglii (np.ManCity), przez Grecję (np.Olympiakos, jak kiedyś Rivaldo) po powrót do Brazylii. Chociaż ostatnio mówił on o tym,że Barcę i całą Katalonię ma dalej w sercu, a jego marzeniem jest powrót do gry na Camp Nou. Czy Pep Guardiola może pozwolić sobie na tak dziwny ruch transferowy? Raczej NIE,ale i tak zawsze warto pobawić się w pewną abstrakcję piłkarską...
P.S.Zastanawiające ilu piłkarzy z kraju kawy przeszło podobną drogę do byłego księcia Paryża, wydaje mi się ,że można ich kilku znaleźć.