niedziela, 26 maja 2013

Finałowe impresje



Stało się, najbardziej wyczekiwany moment tego sezonu,  najważniejszy mecz najważniejszych rozgrywek, największe wydarzenie medialne i sportowe roku 2013 za nami. Po znakomitym spotkaniu w niemieckim finale Ligi Mistrzów na Wembley zwyciężył Bayern Monachium, który pokonał Borussię Dortmund 2 do 1. Arjen Robben zrewanżował się za wszystkie przestrzelone sytuacje z ważnych meczów, Robert Lewandowski przeszedł się po kostkach Jerome'a Boatenga, a Neven Subotić zaliczył defensywną interwencję stulecia. To wszystko i wiele innych momentów zapamiętamy z tej bardzo ciekawej, emocjonującej rozgrywki. Ale co ten mecz przyniesie nam w przyszłości, jak za parę miesięcy będą wyglądały zespoły obydwu finalistów, jak niemiecka dominacja w tym sezonie wpłynie na stan futbolu w kraju naszych zachodnich sąsiadów, a także w całej Europie, komu przypadnie w udziale złota piłka i tytuł najlepszego zawodnik w Europie sezonu 2012/2013? Wydaję mi się, że na wiele z tych pytań już wczoraj mogliśmy znaleźć odpowiedzi.
W Monachium wydaje się, że lepiej już chyba nie będzie. Drużyna gra niesamowicie skutecznie, perfekcyjnie, ambitnie, spektakularnie, z ogromną koncentracją, pochwały nad występami Bayernu można mnożyć w nieskończoność. Ale czy taka idylla może trwać wiecznie? Czy Pep Guardiola jest w stanie przejąć ten niezwykły zespół i wyciągnąć z tych piłkarzy coś jeszcze? Hiszpan naprawdę nie jest w dobrej sytuacji, oczekiwania i kontrakt są ogromne (jak zawsze w Bawarii), wyniki i gra zespołu pod wodzą poprzednika były wyśmienite, będzie piekielnie trudno to wszystko przebić i bezboleśnie wprowadzić w grę Bayernu piękno tiki-taki. Choć wydaje się to nietypowe, w związku z obecnym sezonem, jaki zafundowali nam piłkarze FC Hollywood, ale czekają nas kolejne wzmocnienia i jeszcze większe poszerzanie składu tegorocznego zwycięzcy Ligi Mistrzów. Już jest Mario Goetze, perełka niemieckiej piłki, sprawdzony w Bundeslidze, gracz o potencjale na bycie w pierwszej 5 najlepszych piłkarzy globu. Do tego zapewne dojdzie Robert Lewandowski, lub inny światowej klasy snajper, kilku wybijających się graczy Bundesligi (choćby Kirchoff) i najszersza kadra klubowa w Europie będzie powiększona o kolejne idealnie wpasowane trybiki w maszynie. Moim zdaniem w Monachium, z ich potencjałem, marką, pieniędzmi, szeroką, wciąż młodą kadrą i nowym, znakomitym trenerem, mogą spodziewać się złotej i to szczerozłotej ery. Symboliczna zmiana na tronie już się dokonała, rozbicie 7 do 0 Barcelony otworzyło Monachijczykom drzwi do piłkarskiego raju, na którym mogą się zadomowić i przez kilka najbliższych lat spokojnie na nim pozostać. Chyba mamy materiał na pierwszą drużynę, która wygra Ligę Mistrzów dwa razy z rzędu, zapewne są oni głównym faworytem bukmacherów już na następny sezon i kilka kolejnych.

Borussia Dortmund jest po najlepszym okresie w Europie od roku 2002. Wszystkich ujął styl, jakim żółto-czarni wywalczyli sobie bilety na Wembley. Niesamowite pojedynki już od pierwszej rundy, zgniecenie klasowego przecież Szachtara, pasjonująca batalia z Malagą i te niepowtarzalne 3 minuty doliczonego czasu gry oraz świeżo pozostający w naszej pamięci pojedynek z Realem, 4 do 1 na Signul Iduna Park, 4 bramki Lewego, końcowy sukces w tym dwumeczu i indywidualne zwycięstwo, jakie Klopp odniósł nad Jose Mourinho (JM przegrał z trenerem Borussi zdecydowanie obydwa dwumecze). Lecz teraz, w związku z odejściem Goetzego, wychowanka klubu, dumy szkółki Borussi i całego Dortmundu oraz prawdopodobnego pożegnania się z Robertem Lewandowskim, być może Hummelsem, Gundoganem, nawet Reusem, nasuwa się pytanie czy na kolejny finał Ligi Mistrzów w Zagłębiu Ruhry nie poczekają kolejnych kilkunastu, albo nawet kilkudziesięciu lat. Oczywiście Juergen Klopp kilkukrotnie pokazywał nam, że jest magikiem, nie ma u niego graczy niezastąpionych i niczym David Coperfield potrafi z kapelusza wyjąć kolejnych klasowych futbolistów. Odchodził najlepszy zawodnik Bundesligi Nuri Sahin, w jego miejsce przyszedł dzisiaj o klasę lepszy od Turka Gundogan. Grę w Manchesterze wymarzył sobie Shinji Kagawa, za pieniądze z jego sprzedaży kupujemy Reusa, który praktycznie z marszu idealnie wkomponował się w styl prezentowany przez Borussię. Ale teraz, po sukcesach w będącą największym oknem na Świat Lidze Mistrzów jest szansa na masową sprzedaż kluczowych asów w talii Kloppa. O ile zastępowanie jednego ważnego gracza innym w jednym oknie transferowym było dla twórcy sukcesów BVB możliwe, tak sytuacja gdzie może odejść nawet 4 do 5 grajków z pierwszego składu jest bardzo trudna i znalezienie tak perfekcyjnie wpasowanych elementów układanki jest chyba zadaniem z gatunku mission impossible. Klub, pomimo ogromnych sukcesów ostatnich 3 sezonów, nie jest wciąż na tym samym poziomie sportowym i marketingowym co Bayern, więc dużo trudniej będzie mu utrzymać kolejne gwiazdy i znaleźć horrendalne sumy na spłacenie równie dobrych zastępców. W najbliższych sezonach widzę ekipę z Dortmundu w okolicach 2. miejsca w Bundeslidze i jeżeli transfery w miejsce Goetzego i Roberta w miarę wypalą to nawet w półfinale Champions League. Ale niestety dla nas Polaków, sezonowych lub nie, kibiców Borussi zespół ten z ciągle podkupowanymi kluczowymi piłkarzami ma pewien poziom, którego przy corocznej destabilizacji składu i już dzisiaj bardzo wąskiej kadrze raczej nie osiągnie. 
Cała Bundesliga ogólnie z wczorajszego zwycięstwa Bayernu raczej się nie cieszy. Nie dość, że najbogatszy, najbardziej perfidny, ciągle podkradający najzdolniejszych z innych zespołów w lidze niemieckiej Bayern ma bardzo realną szansę na potrójną koronę, to jeszcze teraz najlepszy w Bundeslidze napastnik odchodzi do Monachium, czym osłabia rywalizację o mistrzostwo w kolejnych sezonach. Już w tym roku mecze Bayernu nie były w większości przypadków specjalnie emocjonujące, pogromy typu 9-2 czy 7-0 miały miejsce stosunkowo często, a teraz jedyna drużyna, która mogła Bawarczykom zagrozić przegrała z nimi bezpośredni finał i dodatkowo traci na ich cześć najprawdopodobniej dwóch bardzo ważnych graczy. Walka o majstra może się kończyć już w grudniu, przy kosmicznych rezultatach, jakie osiągali zawodnicy Bayernu podobnie może być z walką o koronę króla strzelców. Ale z drugiej strony to zwycięstwo wpływa jednak bardzo pozytywnie na obraz niemieckiej piłki. Piękne, zapełnione do ostatnich miejsc stadiony, niezadłużone, przynoszące zyski kluby, wysoka średnia bramek, wiele wrażeń czysto artystycznych, dużo talentów nie tylko z Niemiec biegających po równiutkich, świetnie przygotowanych murawach, ogólny bardzo wysoki poziom 3. dziś ligi Świata (z potencjałem na pierwszą pozycję). Tak samo pozytywnie ten finał działa na obraz niemieckiej piłki reprezentacyjnej. Pokolenie ,,wiecznie drugich" pokazało wreszcie, że potrafi wygrywać puchar i zdominować najważniejsze rozgrywki. W kontekście przyszłorocznego mundialu dla naszych zachodnich sąsiadów ten finał będący ich wewnętrzną sprawą jest ogromnie ważny. Teraz piłkarze Joachima Loewa, wśród których przecież prym wiodą bohaterowie wczorajszego spektaklu nie mogą mieć żadnych kompleksów w potencjalnej konfrontacji z ich największym obecnym katem - Hiszpanią (których przecież tak pięknie rozbili w półfinałach LM). A pamiętajmy także, ze brylancików w młodzieżowych kadrach niemieckich nie brakuje, niech świadczą o tym ciągłe sukcesy reprezentacji od U-15 do U-21. Finał ten zatem przypomina w wręcz nachalny sposób o znakomitej kondycji piłki nożnej w Niemczech na poziomie klubowym, a także reprezentacyjnym. Sportowo, organizacyjnie, marketingowo i finansowo cała Europa powinna brać przykład z przecież kiedyś tak nudnych i siermiężnych Niemców.
Piłce europejskiej sukces Bayernu przynosi także niezwykle dużo dobrego. Dzięki temu po raz kolejny wszystkie topowe drużyny zaczynają zmiany kadrowe, zapowiadają się wielkie transfery, wszystko po to, by móc pokonać wszechmocnego rywala z Monachium. Poziom i styl, jaki prezentują Bawarczycy nakręca w niesamowity sposób wyścig zbrojeń, którego będziemy świadkami w czasie nadchodzących wakacji. Roszady trenerskie na najważniejszych stołkach, wielkie gwiazdy zmieniające otoczenie, całkiem nowe projekty w wielu liczących się klubach, oj zapowiada się gorąco i niezwykle ciekawie. Niech za przykład posłużą mi Neymar i Jose Mourinho. Gdyby nie Bayern Barca nie zostałaby tak brutalnie posadzona na ziemię, przez co rozpoczęła wielkie wietrzenie magazynów i remont w najważniejszych częściach zakładu, czego pierwszym efektem jest zakup brazylijskiego maga. Gdyby nie Bayern, ,,The Special One" zagrałby w zeszłym roku w finale LM, który zapewne wygrałby ze znaną mu od podszewki Chelsea, sięgnąłby po magiczną Decimę i przez kilka lat więcej oglądalibyśmy go w Madrycie. A tak oto Gra o Tron, opuszczony przez Barcelonę, zajęty przez Bayern Monachium, zapowiada się naprawdę imponująco, najciekawiej od kilku lat. Już nie mogę się doczekać przyjazdu Guardioli na Camp Nou, bądź Stamford Bridge, ależ to będą pamiętne pojedynki. Zaś w kontekście nagród indywidualnych wybór najlepszego piłkarza roku 2013 i sezonu 12/13 jest bardzo trudny, o ile nagrodach UEFY możemy spodziewać się kogoś z Monachium, tak w konkursie na Złotą Piłkę FIFA chyba znowu wyścig rozstrzygnie się między Cristiano Ronaldo i Leo Messi, niestety plebiscyt ten stał się ostatnio bardziej konkursem popularności, niż prawdziwym wykładnikiem tego, kto w danym sezonie był na boiskach Europy naprawdę najlepszy.
Zatem, możemy Bayernu nie lubić, możemy denerwować się, że piłka europejska zaczyna coraz bardziej nudzić i po dominacji Dumy Katalonii teraz ciągle będziemy słyszeć o sukcesach Bayernu, ale pamiętajmy, aby docenić to, co wielkiego stworzono w Monachium. Pamiętajmy także o fantastycznym sukcesie Borussi Dortmund i miejmy nadzieję, że nie podzieli losu innego niespodziewanego finalisty Champions League ostatnich lat - AS Monaco (które swoją drogą wraca w wielkim stylu, zaopatrzone w pieniądze obrzydliwie bogatego właściciela). Ten niesamowity sen, jaki przytrafił się graczom BVB pokazuje prawdziwe piękno futbolu, jego nieprzewidywalność i to, że nie zawsze do sukcesu potrzeba ogromnie dużych funduszy, wystarczy rozsądne prowadzenie klubu oraz inteligentny, przebojowy trener z wieloma pomysłami. A dla nas, Polaków to także był niesamowity sezon, kiedy (czy w ogóle) będziemy znów mieli trzech naszych piłkarzy w finale najważniejszych klubowych rozgrywek na Świecie bardzo trudno powiedzieć. Podelektujmy się jeszcze raz tymi czterema bramkami Roberta z Realem, Piszczkiem eliminującym z gry samego Cristiano Ronaldo oraz zawsze ambitnym i dającym drużynie niezwykle dużo spokoju, a zarazem przebojowości Kubą Błaszczykowskim. Tegoroczny sezon Champions League można bez żadnego skrępowania streścić sloganem innych niepowtarzalnych rozgrywek - Where Amazing Happens.  

PS. Jeszcze raz zapraszam wszystkich (przypadkowych, bądź nie) czytelników do komentowania na blogu lub facebooku, najlepiej nieanonimowo:). Proszę także o wpisywanie w komentarzach Waszych propozycji na kolejne tematy postów, wszystkie chętnie przeanalizuje i na pewno napiszę coś na podstawie pomysłów, które znajdą się w komentarzach.


1 komentarz:

  1. Całkiem spoko wpis, ale wydaje mi się, że Guardiola nie ma już co wyciągac z Bayernu, a trudno będzie mu czegoś nie zepsuc zakładając, że będzie chciał zmienic styl gry i biorąc pod uwagę spekulacje medialne połowę ofensywy. Trudno też oszacowac wpływ tego finału na rozwój niemieckiej reprezentacji, bo jakby nie patrzec to akurat w tym sezonie ani BVB ani Bayern nie wprowadziły nikogo ciekawego na europejskie salony, a w letnim okienku ładowały grube pieniądze w transfery pojedynczych piłkarzy(Martinez, Reus, Shaqiri). Często drogę do finału tych drużyn torowali obcokrajowcy(wspomniane 4 gole Lewandowskiego czy ważne bramki Mandzukicia, Alaby), a w samym finale w kluczowych momentach pokazywali się Robben i po stronie Borussii np. wspomniany Subotic.

    nieprzypadkowy czytelnik.

    OdpowiedzUsuń