poniedziałek, 13 maja 2013

Football, bloody hell



    Kiedy podczas wczorajszego popołudnia widziałem Sir Alexa Fergusona dziękującego kibicom na Old Trafford i wszystkim osobom, z którymi mógł pracować przez te 27 wspaniałych lat uświadomiłem sobie jedną rzecz. Ten oto poczciwy staruszek oraz jeden z jego najwybitniejszych podopiecznych, niepozorny rudzielec Paul Scholes, idealnie pokazują nam odwieczną prawdę dotyczącą tego wspaniałego sportu, jakim jest piłka nożna. Niestety, niezależnie jakbyśmy nie kochali swoich idoli, jak bardzo nie rozwinęłaby się technologia i medycyna nieodłączną cechą futbolu, zresztą jak i życia, jest jego przemijalność. Pisałem w poprzednim poście, że biegowi czasu poddała się Wielka Barcelona Guadioli, że wszystkie najlepsze drużyny, najlepsi piłkarze muszą w końcu zejść ze sceny i ustąpić miejsca młodszym, lepszym, bardziej pasującym do nowych czasów.  

    I tak właśnie po tym sezonie ze sceny schodzi człowiek-legenda, człowiek-instytucja, człowiek, dzięki któremu bardzo duża część obecnych kibiców Manchesteru w czasach młodości wybrała ten właśnie klub. Przez tę niezwykłą charyzmę, przez aurę, którą wokół siebie i swoich piłkarzy wytworzył były już trener Czerwonych Diabłów. Wydawało się, że SAF wiecznie będzie przesiadywał na ławce trenerskiej w Teatrze Marzeń, że go wszystkie zmiany w piłce nożne nie dotkną, że opiera się on nieubłaganemu upływowi czasu, który pochłania przecież każdego z nas. U sąsiadów zza między, u rywali z Anfield Road, bądź w klubach z Londynu zmieniali się trenerzy, piłkarze, właściciele, pomysły na klub, zmieniało się wszystko, ale Ferguson pozostawał. Podejmował ciągle nowe wyzwania, najpierw zakończył erę dominacji Liverpoolu, potem w końcu wygrał pamiętną Ligę Mistrzów, wytrzymał napływ rubli Abramowicza do Chelsea, zwyciężył niezwykle twardego przeciwnika w w postaci Jose Mourinho, przetrwał zastrzyk petrodolarów do niebieskiej części Machesteru, praktycznie zniszczył pod względem pomysłu na klub swojego pierwszego poważnego i największego przeciwnika, Arsene'a Wengera. Kiedy Sir Alex przychodził na Old Trafford, Cristian Ronaldo dopiero uczył się chodzić, Andre Villas-Boas kończył 9 lat, a w kinach na całym Świecie królował ,,Powrót do przyszłości". 

   Podawać ilość tytułów, wielkich piłkarzy, których wykreował, nagród indywidualnych i odznaczeń tego Pana mija się trochę z celem, wszyscy wiemy jak ogromnie dużo w swoim zawodowym życiu wygrał Szkot, jak niesamowitym trenerskim CV może się pochwalić, jak wiele w ostatnich tygodniach media na całym Świecie o tym wspominały. Popatrzmy na najciekawsze przypadki wielkich graczy, których SAF stworzył bądź uratował dla futbolu. Eric Cantona, enfant terrible francuskiej piłki tylko pod okiem Sir Alexa osiągnął tak niebotyczny poziom, tylko w koszulce diabłem na piersi grał tak niesamowicie. Cristiano Ronaldo przyjeżdżał na Old Trafford jako wielki talent, świetny technik, ale mimo wszystko też dziecko mające problem z grą w najważniejszych meczach. Na Santiago Bernabeu wyjeżdżał będąc najdroższym piłkarzem w historii, jako w pełni ukształtowany fizycznie, a także psychicznie i w 100 procentach kompletny gracz. Teddy Sheringham w barwach kogutów z Tottenhamu prezentował się najlepiej, ale to gra dla Machesteru dała mu możliwość strzelenia bramki w finale Ligi Mistrzów i wygrania tego oraz wielu innych pucharów.
    SAF zawsze był człowiekiem o niezwykłym charakterze, słynna suszarka postawiła do pionu i wyzwoliła nieziemskie możliwości w niejednym, trudnym do współpracy multimilionerze. Gdy któryś piłkarz chciał być ponad organizację i ponad swojego wielkiego trenera praktycznie z dnia na dzień wylatywał z klubu. David Beckham, Jaap Stam, Roy Keane, Ruud Van Nisterlooy i porównywalni gwiazdorzy zmieniali otoczenie na inne niż Manchester, ponieważ nie można było stawiać nikogo ponad organizację. I choć każdy z tych graczy opuszczał Old Trafford w napiętej atmosferze (słynna rozcięta brew Beckhama) to dziś wszyscy zgodnie uważają Fergusona za najlepszego specjalistę, z jakimi było im dane pracować, niezwykle doceniają i świetnie wspominają czas spędzony u boku szkockiego szkoleniowca. 


  Niezwykła jest też fantastyczna elastyczność trenera i umiejętność znajdowania odpowiednich wykonawców taktyki, graczy, którzy idealnie wpasują się w system gry Fergusona. Widać w tym niezwykłą precyzję, cykliczność, powtarzalność. Miałem wielkiego, charyzmatycznego bramkarza w osobie Petera Schmeichela? Żaden problem, po paru latach znajduję równie odpornego na wiek i prezentującego ogromny spokój w bramce Edwina van der Sara. Odchodzi Steve Bruce, to w kolejnych latach na jego pozycji mam podobnego Staama, Vidicia oraz Ferdinanda. Do Madrytu odfruwa ,,latający Holender" Nisterlooy? Kupuję także bramkostrzelnego, także holenderskiego technika Robina van Persiego. Z klubu wylatuje pokłócony ze wszystkimi Roy Keane, nie ma problemu, na defensywnego pomocnika przekształcam Michaela Carricka, którego wspiera równie znakomity Darren Fletcher. Po 11 latach Teatr Marzeń opuszcza Ole Gunnar Solskjær, zaledwie kilka lat później znajduję sobie kolejnego super-rezerwowego Javiera Hernandeza Chicharito. Przykłady takich kalek na przestrzeni lat w Manchesterze można mnożyć w nieskończoność, najświeższy przykład to grający znakomicie Rafael, który z brazylijskiego młokosa o dobrej technice i słabych umiejętnościach defensywnych stał się niezwykle solidnym graczem w stylu Gary'ego Neville'a

    Pamiętajmy więc i doceniajmy to w czasach jak wybitnego i wielowiekowego trenera przyszło nam żyć. Tak niekonwencjonalnych, wyjątkowych osobistości futbolu jest coraz mniej. Ciągła potrzeba sukcesu, chęć zmian, rozkapryszeni milionerzy w szatniach oraz fanaberie właścicieli nie pozwalają zazwyczaj na to, aby klub zachował stabilność myśli szkoleniowej przez tak długi czas. Taki już, cholera jasna, jest futbol. Dlatego pamiętajmy więc tego wielkiego człowieka, jakim jest dla piłki nożnej Sir Alex Ferguson. Zapamiętajmy gumę, suszarkę słynny szkocki akcent, szalony fergie time, finał na Camp Nou w 1999 roku, a nawet to w jakich okolicznościach Ferguson stracił mistrzostwo w roku 2012 i jak się z tej porażki odbudował. Niestety, ale jak mówią nasi południowi sąsiedzi ,,To se ne vrati". Nie wiadomo kiedy piłka nożna znowu spotka kogoś tak unikatowego i porywającego miliony fanów, prowadząc klub nie ze słonecznej Hiszpanii lub Włoch, albo nawet z potężnej aglomeracji Londynu, tylko z szarego, deszczowego, robotniczego Manchesteru. 
  

7 komentarzy:

  1. Nie sposób nie docenic tego co osiągnął w futbolu Ferguson, ale przegiąłeś chyba z tym całym workiem pochwał. Miał też wtopy transferowe takie jak Veron czy Bebe. Szukał przez ponad 5 lat po Schmeichelu bramkarza mając przygody z Carollami czy Barthezami. Inna sprawa, trudno żeby Ronaldo przed przejściem do Manchesteru, w wieku 18 lat grał jakieś szczególnie ważne mecze. W przekroju całej kariery nie ma wątpliwości, że Ferguson zasługuje na szacunek, ale często jego sukcesom towarzyszyła masa szczęścia jak chocby finał z Bayernem czy słupek Terrego.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się w pełni z przedmówcą. Zupełnie niepotrzebna jest aż taka „laurka”. Wpis przypomina kierowanie się zasadą „o zmarłych nie mówi się źle”, przez co Twój tekst pozbawiony jest jednak pewnej rzetelności. Brak zwrócenia uwagi na wtopy transferowe(warto dodać jeszcze Andersona), długie poszukiwanie następcy Schmeichela, a także dość stereotypowe postrzeganie przez Ciebie Ronaldo – to tylko kilka przykładów zbytniego koloryzowania i braku choćby minimum obiektywizmu. Trochę na siłę kreujesz „boskość” i nieomylność SAF’a, przez co wygląda to tak jak dobieranie faktów do założonej teorii (a przecież powinno być na odwrót, bo to na podstawie faktów teoria powinna być tworzona, przynajmniej tak postępują rzetelni dziennikarze – nie grafomani).
    Jednak przede wszystkim warto zwrócić uwagę na to, że początkowo Sir Alex otrzymał ogromny kredyt zaufania (w dzisiejszych czasach po takim niezbyt udanym początku – 4 lata bez sukcesów od 1986 do 1990- zostałby najprawdopodobniej zwolniony)
    Kolejną bzdurą jest kwestia Chelsea.
    1)W jaki sposób SAF wytrzymał napływ pieniędzy Abramowicza? Kiedy Roman przychodził do Chelsea, United byli już uznawani za najbogatszy klub na świecie.
    2) W jaki sposób pokonał Mourinho? – Portugalczyk od razu w dwóch pierwszych sezonach zdobył mistrzostwo Anglii, a po trzecim sezonie odszedł. Ferguson ma zdecydowanie niekorzystny bilans spotkań z Mourinho.

    Menedżer United tylko dwa razy mógł się cieszyć ze zwycięstwa swojego zespołu przeciwko ekipie Mourinho. W listopadzie 2005 roku Manchester wygrał 1:0 po trafieniu Darrena Fletchera. Ferguson triumfował jeszcze w 2008 roku, ale wówczas jego drużyna pokonała Chelsea w meczu o Tarczę Dobroczynności dopiero po rzutach karnych.
    Później Mourinho stracił pracę na Stamford Bridge, a kiedy był w Interze, przegrał rywalizację w 1/8 finału Champions League (0:0, 0:2).” W obecnej edycji LM SAF zanotował remis i porażkę (1:1 i 1:2). Poza brakiem obiektywizmu, są jak widać jeszcze błędy merytoryczne – czyli kolejna bzdura.
    3) zestawienie odejścia Van Nisterlooya i przyjście Van Persiego to już w ogóle głupota. Pomijam fakt, że obaj zawodnicy reprezentują jednak nieco inny piłkarski typ i styl gry. Najważniejsze jest to że te dwa transfery dzieli 6 lat - (Ruud odchodził w 2006r. a Robin przyszedł w 2012) czyli jest to okres dość długi jak na realia futbolu. Przed przyjściem van Persiego byli sprowadzani inni snajperzy: m. in. Tevez i Berbatov – czyli jak widać bardzo nietrafnie uznałeś zastąpienie Van Nisterlooya Van Persie’im, bardzo naciągany przykład.
    4) porównanie Rafaela i Neville’a – styl Brazylijczyka i Anglika nie za bardzo mają się do siebie. Rafaelowi nadal wiele brakuje w defensywie, poza tym Neville był uznawany raczej za ten słaby punkt United niż jako filar.

    Podsumowując, sądzę, że wylewanie wodospadu pochwał na Fergusona jest kompletnie niepotrzebne. Szkota bronią przede wszystkim statystyki i nie warto aż tak zakrzywiać rzeczywistości, żeby udowodnić zasługi Sir Alexa. Świadczy to tylko o braku wiedzy i obiektywizmu autora tekstu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czekam na odpowiedź ;]

    OdpowiedzUsuń
  4. w sumie to ja też

    OdpowiedzUsuń
  5. 1. Nie wspominałem nigdzie o tym, że ktorykolwiek z zawodników jest zastępcą bezpośrednim, tylko że Ferguson dobiera sobie zawodników, którzy pasują do jego koncepcji gry i można w tym zauważyć pewną powtarzalność. Przez te wszystkie lata SAF preferował zawodników o określonym profilu na daną pozycję i jeżeli tylko mógł to dokupował graczy, którzy choć trochę przypominali poprzedników, nieważne czy sprzed roku, czy sprzed 5 lat, chodziło o wspomnianą przeze mnie CYKLICZNOŚĆ
    2 Co do Mourinho to właśnie w mniejszym, lub większym stopniu przez utracony na rzecz Machesteru tytuł Portugalczyk opuścił Stamford. Trzeba pamiętać także, że jak Mou odchodził z Londynu to nikt inny tylko Manchester był wtedy w tabeli przed nimi (czy Czerwony Diabły prowadziły pewien nie jestem). Chodziło mi o to także, ze to Jose został wyrzucony na zbity ryj z klubu, w którym to na pierwszej konferencji prasowej obwoływał się The Special One, jedynym, niepowtarzalnym, wyjątkowym. Ferguson oczywiście wchodził w pyskówki z Mourinho, ale nigdy nie powiedział, że jest większy od klubu, zawsze zostawiał trochę skromności, czego niestety Mourinho brakowało. A pamiętajmy, że to z tą samą Chelsea do finału potrafił awansować asystent Mourinho, czego Portugalczyk dokonać nie potrafił. No i ta sama Chelsea, ze składem według koncepcji Mou przegrała z Machesterem właśnie, czym moim zdaniem już chyba końcowo Ferguson utarł nosa dumnemu the special one. Także jeszcze raz jeżeli chodzi o Mourinho to chodziło mi o jego pobyt w Anglii i pomimo dwóch pierwszych sezonów pełnych sukcesów to już w trzecim SAF nauczył się go i zdetronizował, zdobywając w cuglach kolejny tytuł.
    3. Wytrzymał, a nie zatrzymał, proszę czytać wyraźnie.
    4. Co do CR7 to chodziło mi o to, że pod okiem sir Alexa Ronaldo tak pięknie się rozwinął i choć był naprawdę słaby psychicznie w kilku pierwszych sezonach na Old Trafford (pamiętny płacz na finale EURO, chamskie, świadczące o dziecinnym braku klasy jaskółki w polu karnym i wspomniane przeze ze mnie znikanie i zawodzenie w ważnych momentach- karny na Camp Nou, bądź w finale LM) to wyrósł na naprawdę wielkiego piłkarza, który dziś już coraz rzadziej szokuje swoim zachowaniem poza boiskiem itp. W dużym stopniu jest to zasługa samego piłkarza, który zwyczajnie w świecie wydoroślał, ale SAF też ogromną cegiełkę do tego dołożył jako wychowawca, jako taki ,,dobry wujek Fergie".
    4. Wszystkich zniesmaczonych brakiem obiektywizmu i tymi pochwałami bez odrobiny krytyki przepraszam, ale taka miała być formuła wpisu. Miał być to taki trochę panegiryk na cześć Fergusona, świadom jestem wszystkich jego wad i można ich podawać całe mnóstwo, ale akurat wyszedłem z założenia, że w tak podniosłym momencie nie ma co się czepiać poczciwego staruszka, który zrobił tak dużo przede wszystkim dla futbolu, nie dla klubu, nie dla kibiców Manchesteru, tylko dla futbolu. Potęga jego zespołów, rywalizacja z innymi wielkimi trenerami i drużynami, to wszystko nakręca ten biznes, dzięki czemu piłka nożna jest obecnie tak wielka. Poza tym uważam, że Ferguson jest postacią tak złożoną i niezwykłą, że nie da się objąć jakąś analizą SWOT ze wszystkimi wadami i zaletami tej osoby. Był niezwykle podniosły moment, więc postanowiłem podziękować mu za wszystkie lata wspomnień(pozytywnych i negatywnych)związanych z jego osobą.
    5. Kibicem Machesteru nie jestem, w derbach tego miasta stoję po jego niebieskiej części. Fergusona wielki fanem nigdy nie byłem, po prostu doceniałem co robi dla futbolu, a teraz kiedy odchodzi to naszło mnie na nostalgię i chciałem najzwyczajniej w świecie podziękować. A jeżeli ktoś na podstawie wpisu uważa, że jestem fanem Ronaldo to podziękuje za rozmowę w komentarzach, proszę o spotkanie się i dyskusję o tym graczu na żywo. Pozdrawiam i mam nadzieję, że będziecie się podpisywać pod swoimi komentami. Naprawdę zachęcam wszystkich do komentarzy i udostępniania tej oto skromnej stronki. Czekajcie na kolejne wpisy!

    OdpowiedzUsuń
  6. Ad. 1 „Do Madrytu odfruwa ,,latający Holender" Nisterlooy? Kupuję także bramkostrzelnego, także holenderskiego technika Robina van Persiego” – jeśli chodzi o ową „cykliczność” to ma się ona objawiać w tym, że kupiony jest „bramkostrzelny Holender” i SAF kupował cyklicznie bramkostrzelnych Holendrów?? Trochę bez sensu, trochę nadinterpretacja. Przy podawaniu pewnych przykładów trzeba brać pod uwagę ich sensowność. Niczym nadzwyczajnym jest kupienie bramkostrzelnego napastnika, a gdy ten odchodzi kupienie następnego. Profile piłkarskie Ruuda i Robina różnią się raczej od siebie. Łączy ich to, że zdobywają dużo bramek i że są Holendrami , poza tym każdy z nich prezentuje inny typ piłkarza. Dla bogatego klubu to nie jest nic spektakularnego kupić dobrego napastnika za dużą kasę. Równie dobrze można wielbić boskość Allegriego lub bardziej Gallianiego za zastąpienie Ibry Balotellim. Powtarzam - to dorabianie teorii do faktów. Przykład bardzo naciągany. Z zacytowanego fragmentu wpisu wynika wyraźnie, że można odnieść wrażenie jakoby jego autor traktuje Van Persiego jako naturalnego i bezpośredniego następcę Van Nisterooya. Idąc tą drogą, podobny argument można wysnuć odnośnie cykliczności poczynań Liverpoolu, który sprzedaje bramkostrzelnego Anglika Owena i sprowadza bramkostrzelnego Suareza, albo lepiej - utalentowanego Anglika Sturridge’a – przykład równie bezsensowny, co ten z Holendrami. Cykliczność Fergusona to nic innego jak potrzeba w wielkim klubie dobrego napastnika. Ową cykliczność ukazuje kupowanie Teveza i Berbatova też za duże pieniądze. Nie ma tym nic nadzwyczajnego. Ukazana „cykliczność” na przykładzie obu holendrów jest bardzo naciągana, bo tu nie chodzi według mnie o fakt narodowości, a sam przykład jest zbyt rozwleczony w czasie. Czas w tej sytuacji ma duże znaczenie i gryzie się to niejako z tym przykładem. Przez 6 lat zdarzyło się wiele i ukazywanie transferu Van Persiego jako dokonane przez Fergusona cykliczne następstwo Van Nisterlooya jest błędem. Przecież Berbatov z 20 golami w sezonie 2010/2011 był królem strzelców. Pozostawiam to już przemyśleniom autora. Transfer Robina zdecydowanie bardziej miał uzupełnić lukę po Tevezie, Berbatovie lub Rooney’u który zatracił ostatnimi czasy zdolność do seryjnego strzelania goli, niż stanowić cykliczne następstwo Van Nisterlooya.

    Ad. 2. – owszem Mourinho odchodził z Chelsea bo już jego czas minął, a minął dlatego, że to dość specyficzne w drużynach prowadzonych przez Portugalczyka, ze okres dwuletni jest jakby końcowy jeśli chodzi o prosperity zespołu. Po 2 latach zazwyczaj zespół Mou daje już z siebie wszystko i ulega swoistemu „wypaleniu” Przykład: Inter, obecny Real czy wspomniana Chelsea. Mou opuścił Chelsea nie przez porażkę z SAF’em, ale przez samego siebie i to w jaki sposób eksploatuje drużynę. A znane powiedzenie „statystyki nie kłamią” idealnie ukazuje, że jednak w zestawieniu bezpośrednich spotkań SAF’a z Mou to Portugalczyk zdecydowanie wygrywa. Ferguson nie wygrał z Mou. Mou przegrał sam ze sobą. A wygranie z marszu 2 mistrzostw z rzędu po przyjściu do EPL dodatkowo świadczy o tym, że jednak Ferguson wygrywać z Portugalczykiem za bardzo nie potrafił. Finał z Chelsea – Mou już nie było i były karne i poślizg Terry’ego.

    anonimowy2

    OdpowiedzUsuń
  7. Ad. 3 "W jaki sposób SAF wytrzymał napływ pieniędzy Abramowicza? Kiedy Roman przychodził do Chelsea, United byli już uznawani za najbogatszy klub na świecie. " - w komentarzu napisane zostało poprawnie, tak jak w tekście oryginału czyli WYTRZYMAŁ, więc nie sądzę, żeby coś z mojej strony było przeczytane „niewyraźnie” – (chociaż niewyraźnie to bardziej można pisać niż czytać, czytać co najwyżej można nieuważnie lub niedokładnie). W związku z tym sam poleciłbym autorowi poprawienie dokładności czytania  Moje zastrzeżenie dotyczyło tego, w jaki sposób tego dokonał? Chodziło mi o to, że SAF nie zrobił nic nadzwyczajnego jeśli chodzi o wspomniane „wytrzymanie” napływu pieniędzy Abramowicza, bo United byli już uznawani za najbogatszy klub na świecie, w związku z tym akurat taki klub miał odpowiednie predyspozycje, żeby spokojnie sobie poradzić z konkurencją Abramowicza. Jeśli o chodzi o doszukiwanie się zasług SAF’a w tym aspekcie to lepiej wspomnieć o tym, że to za jego kadencji United stali się potęgą finansową i marketingową niż o „wytrzymaniu napływu pieniędzy Abramowicza”.

    ad. 4. Dobrze wyjaśnienie dotyczące C. Ronaldo. Jednak jak zauważyła osoba w pierwszym komentarzu „trudno żeby Ronaldo przed przejściem do Manchesteru, w wieku 18 lat grał jakieś szczególnie ważne mecze” domyślam się że chodzi o to że Ronaldo w Sportingu nie miał nawet okazji grać w wielkich meczach i być wystawianym na poważne sprawdziany, więc przychodząc do Man United siłą rzeczy musiał w końcu się tego tam nauczyć. Owszem duża zasługa SAF’a, ale po prostu Ronaldo przed przyjściem do United nie miał nawet szans żeby pokazywać się wielkich meczach i Manchester był akurat tym miejscem gdzie przypadło mu zdobyć tę umiejętność.

    Można opisać same zalety Fergusona, ale podawać przy tym bardziej sensowne lub lepiej dobrane argumenty. Jego zalet jest przecież tyle, że nie trzeba na siłę kreować argumentów potwierdzających.

    anonimowy2

    OdpowiedzUsuń